czwartek, 11 sierpnia 2011

Rozdział 4

Tej nocy spało mi się wspaniale. Mój przepiękny sen o domu z ogrodem i wielką końską zagrodą pozwolił mi się porządnie wyspać, co później musiałam nadrobić szybko szykując się na spotkanie z przyjaciółką.
- Cholera jak zwykle się spóźnię. - wykrzykiwałam głośno w pokoju.
- Lena uspokój się, Marta jeszcze śpi.- uchyliła drzwi mama i wyjrzała głowę by sprawdzić czy wszystko w porządku.
- Uważasz, że powinnam iść w zwiewnej sukience w czerwone drobne kwiatuszki, czy może ten malinowy T-shirt i szorty?- zapytałam ją.
- Uważam, że w sukience wyglądałabyś za bardzo kobieco jak na spotkanie z koleżanką, no chyba, że wybierasz się na randkę.
Mama podeszła do mnie i dała mi kuksańca w ramię.
- Mamo przestań mnie drażnić.
- No tak w końcu Rob w wakacje także pracuję.- szybko rzuciła mama, chowając się za drzwi przed rzuconą przeze mnie poduszką.
Zatem ubrałam w końcu niebieski top i szorty, wychodząc zarzuciłam na siebie zwiewny sweterek i pożegnałam mamę i Martę krótkim: - Narazie.
Mimo, że były wakacje to na chodnikach roiło sie od kałuż z wczorajszego deszczu. Na szczęście ubrałam moje białe adidasy z nike, dzięki którym żadna pogoda nie była mi straszna. Powietrze było rześkie i pachniało liliami z pobliskich ogrodów. Od dzieciństwa kochałam ten zapach, zapach wakacji, beztroski i wolności od obowiązków. Dla nastolatków takich jak ja dopiero od wakacji zaczynało się życie i kończyło wraz z rozpoczęciem roku szkolnego. Szłam tak ulicą przez dłuższy czas, mijając wiele uśmiechniętych ludzi. Jednak najbardziej ucieszył mnie widok przyjaciółki siedzącej przy stoliku numer 2, kiedy weszłam do umówionej wczoraj kawiarni.
- Witaj Lena. Nareszcie jesteś, już myślałam, ze coś Ci wypadło. –obejmując mnie na przywitanie, powiedziała Eliza.
- Hej Liz. Bardzo przepraszam za spóźnienie, nie mogłam się zdecydować co na siebie założyć.-odparłam
- Oh. Nic się nie stało, ale niepotrzebnie się tak stroiłaś, przecież to tylko spotkanie z przyjaciółką.
- No ale z jaką.- uśmiechnęłam się potulnie.
- Przesadzasz. No ale opowiadaj jak to się stało, że Twój ojciec nagle przypomniał sobie, że ma dzieci.
Przez chwile poczułam zakłucie w sercu, bo zabolały mnie te słowa, ale sama doskonale wiedziałam, ze taka właśnie była prawda. Mój ojciec w ogóle o nas nie pamiętał. Nie interesowały go moje porażki i sukcesy. Jednak cieszyłam się, ze zawsze mogę o tym porozmawiać właśnie z Elizą.
Opowiedziałam jej pokrótce całą sytuację i widziałam, że przyjaciółka słucha, lecz co jakiś czas nasłuchiwał naszej rozmowy także obcy facet siedzący przy stoliku równolegle ustawionym do naszego. Dopiero, gdy odwróciłam wzrok, zauważyłam kto tam naprawdę siedzi…

środa, 22 czerwca 2011

Rozdział 3

Wytrzymałam siedząc sama w pokoju do 1 nad ranem i głodna zeszłam do lodówki po kubek mleka z płatkami.Czułam w sobie złość, że tak potraktowałam mamę, ale w tej chwili nie liczyło sie nic prócz tego, że mnie okłamała, wmawiając, że ojciec od czasu swojego odejścia ani razu się nie odezwał.Z pomarańczowym kubkiem pomaszerowałam do swojego pokoju. Wszędzie było już zgaszone światło, tylko halogeny oświetlały każdy stopień prześlicznie polakierowanych, sosnowych schodów.Od czasu kiedy mała Marta maszerowała kilka razy dziennie na góre i na dół, mama postanowiła je odremontować. Dzięki temu nawet w nocy nie musiało być zapalone światło na korytarzu, bo halogeny zapalały się automatycznie, kiedy tylko ktoś postawił nogę na stopniu. Kubek odłożyłam na parapecie i szybkim pędem pomaszerowałam do łazienki,tam cichutko spłukiwałam wodę po opienionym ciele. Gdy wreszcie znalazłam się w swoim pokoju, na zegarze ściennym wybiła 2. Nie czułam się senna. Postanowiłam więc wejść na gadu-gadu w nadziei, że złapię na komunikatorze jeszcze Elizę. Niestety przyjaciółki nie było. Szybko wystukałam na telefonie następującego sms'a: Przepraszam, że nie mogłam jechać z Tobą na zakupy. Mam strasznie ważną sprawę i nie wiem jak sobie z tym poradzić. Mam nadzieję, że jeszcze nie śpisz. Czekam na gg.
Po chwili otrzymałam zwrotną wiadomość: Pewnie, że jeszcze nie śpie. Znasz mnie. Zaraz wejdę na gg tylko umyję zęby.
Od razu zrobiło mi się nieco lepiej na sercu i wytrwale czekałam, az przyjaciółka wejdzie na komunikator.
-Nareszcie - powiedziałam sobie w myślach.
Po czym od razu zaczęłam opowiadać całą historię przyjaciółce.
- Mój ojciec...-nie umiałam dobrać słów.
- Co Twój ojciec?
- On dzwonił...
- Jak to dzwonił?! Opowiadaj. -zniecierpliwiona przyjaciółka chciała znać całą sytuację.
- Zadzwonił dzisiaj na mój telefon i chce się spotkać, wyleciał z Kanady i zamierza zatrzymac się w jakims hotelu w naszym mieście.- wydusiłam z siebie z trudem.
- Że co?! Po tym wszystkim?! Jak on śmie?! Co zrobisz?- zasypywała mnie pytaniami oburzona Liza.
- Boję się. Nie mam zielonego pojęcia co mam zrobić. Najgorsze jest to, że on pisał listy do mamy, a ona mnie oszukiwała i nawet o nich nie miała zamiaru wspomnieć. Czuję się oszukana i jest mi z tym źle.- wiedziałam, że Elizie zawsze mogę wszystko powiedzieć, potrafiła słuchać.
- Lenn nie martw się, coś wymyślimy.- starała mnie pocieszyć.
- Dziękuję.
-Głupoty gadasz. Nie masz za co jeszcze dziękować. Jutro wymyślimy coś w kawiarni na lodach. Może być o 10 w tej żółtej " Nad akacją" ? Z góry mówię, że ja stawiam.- zaproponowała.
- Pewnie. Chętnie gdzieś wyskoczę.
- No to jesteśmy umówione. Przepraszam Cię Lena, ale jestem już zmęczona i zmykam do łóżka. Właśnie przyszedł Robert i Cie pozdrawia. Dobranoc.
- Dzięki, pozdrów także. Dobranoc.
W głębi duszy nie mogłam wytrzymać z euforii. Rob mnie pozdrowił! Chłopak, w którym jestem zadużona od wieków! On mnie pozdrowił. Wspaniale... jakei to przepiękne uczucie, kiedy w nieoczekiwanym momencie taki chłopak jak On przesyła Ci pozdrowienia...
Długo tak cieszyłam się do poduszki. Odstawiłam laptopa i nie wiem nawet kiedy zdąrzyłam zasnąć...

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Rozdział 2

Owinęłam sie ręcznikiem i pobiegłam do mojego pokoju. Na wyświetlaczu ukazał sie komunikat; 3 połączenia nieodebrane.
- Cholera, nie znam tego numeru. - klnęłam na głos.
Po chwili zastanowienia postanowiłam poznać rozmówcę.
- słucham? - zapytałam delikatnie.
- Oh, Lena. Nareszcie odebrałaś. - odpowiedział jakiś męski głos.
- Nie rozumiem.Czy to jakieś żarty?!- wrzasnęłam oburzona.
- Nic z tych rzeczy. Nie poznajesz swojego staruszka?
Te słowa uderzyły mnie niczym młot kowalski. Byłam zdruzgotana tym telefonem. Dlaczego teraz? Dlaczego znowu rujnuje nasz domowy azyl? Potoki łez zaczęły wylewać się z moich ciemnych oczy.Słowa, które wypowiedział odbijały się w moich bębenkach niczym echo w jaskini. Wzięłam głęboki oddech i starałam się mówić powoli i wyraźnie, by nie wyczuł mojego zakłopotania.
- Już wiem.
- Myślałem, że się rozłączyłaś. Póki tego nie zrobisz szybko opowiem Ci co jest celem mojego telefonu. Godzinę temu wyleciałem z Kanady. Zatrzymam się w pobliskim hotelu w naszym dawnym mieście. Nie wiem czy dalej tam mieszkacie bo mama nie odpisywała już od 3 miesięcy na moje listy. Chciałbym Was zobaczyć i poważnie porozmawiać. Zadzwonię jak będe na miejscu...-opowiadał.
- Przepraszam, ale spiesze się. Nie możemy już dłużej rozmawiać.- odparłam.
Po czym rozłączyłam się i pobiegłam pod prysznic z głośnym płaczem. Miałam tyle pytań w głowie. Dlaczego właśnie teraz musiał sie pojawić? Przecież bez niego też dawałyśmy sobie świetnie radę. Umyłam się i zbiegłam na dół na śniadanie. Udawałam, że nic się nie stało.Nie byłam w tym dobra. Mama od razu zorientowała się, że coś nie gra i zapytała:
- Kto dzwonił?
- Eliza.
- Na pewno? - podpytywała mnie, patrząc jak unikam jej spojrzenia.
- Tak.
- Nie mogła dzwonić, bo przed chwilą tutaj była i pytała czy dzisiaj pojedziesz z nią na zakupy.
Wpadłam. Cholera jasna, wpadała! Nie chciałam żeby wiedziala, nie chciałam o nim rozmawiać.
- Dzwonił ojciec.
Mama usiadła na krześle przy barku i złapała się za głowę.
- A jednak...- wydusiła z siebie płacząc.
-Wiem, że pisał. Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Tylko nie mów, że myślałaś, że tak będzie lepiej.
- Nie chciałam Cie martwić.
- Jak nie chciałaś mnie martwić? A może Marta chce poznać swojego ojca?- rzuciłam.
- To jest trudne. Ona jest jeszcze mała, ma dopiero 2 lata, nic nie zrozumie. Wszystko w swoim czasie,Lenn.
Chciała potargać mi włosy, ale odsunęłam się machinalnie.
- Jak mogłaś? Nawet nie masz pojecia jak mi z tym źle...
Złapałam za talerz z tostem i nalałam sobie soku pomarańczowego do mojego kubka. Walczyłam ze sobą. Próbowałam się opanować. Nie wytrzymałam. Zerwałam się z krzesła i pobiegłam na górę.
- Lena wracaj, porozmawiajmy...- błagała z dołu mama.
- Nic z tego. Nie mam ochoty- krzyknęłam po czym zatrzasnęłam drzwi z głośnym hukiem.
Resztę dnia spędziłam w swoim pokoju, chociaż mama nie dając spokoju próbowała jeszcze pare razy zmusić mnie do rozmowy.....

sobota, 11 czerwca 2011

Rozdział 1

Moje życie jest monotonne,typowe dla zwykłej siedemnastolatki. Co wieczór wpadam w dołek, kiedy za  każdym razem porównuję swoją nudną codzienność do zwykłego dnia mojej najlepszej przyjaciólki,Elizy. Oby dwie mieszkamy w tej samej dzielnicy miasta. Dzieli nas niby tylko 10 domów, ale to ona mieszka w tej lepszej części naszego miasta, w tej bogatszej. Jej rodzice zarabiają sporo kasy, w końcu oby dwoje są lekarzami pierwszego kontaktu w pobliskiej poradni. Ich dom ma dwa piętra i trzy piękne balkony, na które można wejść z pokojów na piętrze. Jeżeli mowa o ogrodzie to jest ogromny. Uwielbiamy z Elizą przesiadywać na ławce przy stawie i wsłuchiwać się wieczorami w głośny rechot żab. Głównym obiektem, którym najbardziej jestem zafascynowana w ich domu to oczywiście Robert, brat Eizy. Rob jest wysportowanym brunetem,liczącym 186 cm i kończy za trzy miesiące 19 lat. Jest cudowny. Nigdy wcześniej nie widziałam tyle piękna w jednym facecie,co u Niego. Jego spojrzenie przeszywa wzrokiem, jest pełne ciepła i tajemnicy.Nie potrafię opisać barwy tych oczu. Niby brązowe, ale są ciemniejsze niż mój brązowy cień do powiek. Zawsze ubrany niczym model na wybiegu i wszystko tak doskonale pasuje do jego ciemnej  karnacji. Niestety ma ogromne powodzenie u dziewczyn i co miesiąc, kiedy robimy sobie z Liz noc filmową w jej pokoju, widzę Go z inną laską. Liz też niczego nie brakuje. Jest piękna, ma świetne ciuchy i każdy chłopak z naszej klasy marzy, by chociaż raz poszła z nim do kina. Jeżeli chodzi o mój dom to jest on jednopiętrowy, ma jeden duży taras z wyjściem na ogród i jeden mały balkonik z mojego pokoju. Mam przytulny pokój, pełen zdjęć z dzieciństwa, wycieczek, rodzinnych i moich ulubionych, które wspólnie z Liz robiłyśmy na warsztatach fotograficznych. Uwielbiam przesiadywać rankiem przy mojej toaletce godzinami i parzeć na moje długie,czarne,lokowane włosy. Jedyne co odziedziczyłam po ojcu to własnie kręcone włosy. Ah tak...Ojciec...nie potrafię o nim rozmawiać. Odszedł od nas kiedy miałam 14 lat, a Marta była w drodze. Zostawił nas same. Nienawidze go za to.
Moje głębokie rozmyślania na balkoniku pełnym czerwonych szałwii przerwało głośne walenie do mojego pokoju.
- Lena czy Ty jeszcze śpisz?-krzyczała mama zza białych drzwi.
-Nie, przy takim waleniu nawet gryzli by się obudził.- zaśmiałam się i pędem pobiegłam otworzyć mamie drzwi, które jak zwykle się przycięły.
- Droga damo, nie wiem czy pamiętasz, ale obiecałaś mi pomóc w pieleniu ogrodu.-zganiła mnie poważnym spojrzeniem.
- Na śmierć bym zapomniała, za chwilkę zejdę na dół. Daj mi minutkę, tylko zarzuce coś na siebie i wskocze pod prysznic.
- Okej Lenn, czekam na dole.- rzuciła mama biegnąc już po schodach.
Szybkim pędem otworzyłam szafę,wybrałam jeansowe szorty i białą koszulkę  z napisem; I kill you.
Zaścieliłam łóżko i pomaszerowałam do łazienki na górze. Założe się, że była tu przede mną Marta, bo strasznie pachniało truskawkowym szamponem do włosów dla dzieci. Byłam już jedną nogą w brodziku, kiedy nagle zadzwonił mój telefon w pokoju...